Otwieram
lodówkę, a tam koronawirus.
Od
wybuchu epidemii w Wuhan media nieustannie bombardują nas
doniesieniami o nowej chorobie. Dawka informacji zwiększa się
proporcjonalnie do ekspansji wirusa. Kwestia nowego zagrożenia
szybko stała się tematem rozmów, a nawet sporów, bo gdzie dwóch
Polaków, tam trzy zdania, a każde eksperckie. Problem roztrząsany
jest również w internecie, trudno znaleźć „niezawirusowaną”
stronę web. Koronawirus zagościł na stałe w naszej świadomości,
trochę niepokoi chyba każdego. Jak sobie poradzić z tym
niepokojem? Prawdopodobnie najlepiej, zdobywając wiedzę na temat
przeciwnika, ale nie taką od „ekspertów” radzących usypiać
zwierzęta domowe, albo pić spirytus i nosić wąsy zamiast
maseczki.
I tu się
okazuje, że o rzetelną wiedzę trudno. Specjaliści dopiero badają
wirusa, a w Sieci informacji jak na lekarstwo. Na stronach rządowych,
serwisach WHO (nietłumaczonych!), czy w opracowaniu Medycyny
Praktycznej jest wiele przydatnych informacji, ale temat jest gorący,
chciałoby się wiedzieć więcej.
W tej
sytuacji jak zwykle z pomocą przychodzi literatura. Nie tylko
fachowa, bo fachowcy jeszcze w tym fachu stawiają pierwsze kroki,
ale ta piękna, która opowie nam o wirusach, a prawdopodobnie
pięknie się skończy, ku pokrzepieniu serc. Oczywiście, nie są to
książki o koronawirusie, ale o podobnej w przebiegu grypie.
Biblioteka
dysponuje kilkoma pozycjami traktującymi o epidemiach.
Najbardziej
oczywiste to „Dżuma”, „Miasto ślepców”, „Miłość w czasach zarazy” czy „Pora deszczów”.
W tych jednak choroby są bardziej dostojne,a tematyka medyczna jest
nośnikiem bardziej złożonych idei.
Trochę
podobnie jest w „Bastionie” S.
Kinga. Opowiada raczej o tych, którzy epidemię przeżyli i jaki ona
miała wpływ na morale ludzkości. Ten temat dopiero przed nami, ale
znajdziemy w dziele Kinga również fantastyczny opis roznoszenia
zarazy, lekceważenia pierwszych symptomów choroby, a to już bardzo
na czasie.
„Z krwi i kości” N. Roberts także opisuje świat już po. Na
pocieszenie niektórzy ocaleńcy dostali super moce i mogą je
wykorzystać do budowania nowego świata.
„Epidemia”
A. Kavy opowiada o grożącej USA epidemii, która jest wynikiem
spisku.
https://bit.ly/2RcHgPc |
„Pandemia”
R. Cooka tytułem idealnie wpisuje się w teraźniejszość. Jej
tematem jest wprawdzie grypa, ale z oczywistych względów trudno o
powieść o COVID-19. Wart zaznaczenia jest fakt, że autor
specjalizuje się w thrillerze medycznym, a z wykształcenia jest
lekarzem. Bohater książki, nieznośny Übermensch
z problemami w wyrażaniu emocji, aby odsunąć od siebie temat
dominującej żony-szefowej i chorej na autyzm córki, postanawia
rzucić się w wir pracy. A wir ten rodzi właśnie nowy śmiertelny
wirus. Wartka akcja, dające się rozwiązać, ale nieoczywiste
zagadki kryminalne i rewelacyjne opisy procedur medycznych i
biurokratycznych sprawiają, że książkę tę czyta się jednym
tchem przy okazji przyswajając sobie sporą dawkę wiedzy o
mechanizmie działania organizmów chorobotwórczych.
Na
koniec warto powiedzieć „sprawdzam!” i sprawdzić, czy pan
doktor Cook się aby gdzieś nie pomylił. Można tu użyć któregoś
z dostępnych w WBP podręczników dla studentów medycyny, ale
jestem za szczupła w uszach, żeby cokolwiek z nich zrozumieć.
Dlatego wybrałam pozycję popularnonaukową autorstwa J.
Aberth'a „Spektakle masowej śmierci.
Plagi, zarazy, epidemie”.
Jeden z rozdziałów książki tej
poświęcony jest grypie właśnie i można się z niego dowiedzieć
masy ciekawych informacji. Na przykład, czemu nie ma skutecznej
szczepionki, a większość epidemii ma źródła w Azji, czym różni
się przeziębienie od grypy, dlaczego „hiszpanka” pochłonęła
tak wiele ofiar i co oznaczają tajemnicze skróty H, N (jak H1N1),
SARS i MERS.
Aberth
opisał także dżumę, AIDS, ospę i gruźlicę. Mam nadzieję, że
nie będzie potrzeby o nich czytać.
Ania