piątek, 17 kwietnia 2020

Z pieskiem na spacerniaku


   

Kiedy władze, próbując zapobiec rozwojowi epidemii, wprowadziły pierwsze obostrzenia dotyczące poruszania się, psiarze żartowali, że kiedy zabronią nam wychodzenia z domu, będą wypożyczać psy po paskarskiej cenie. I wykrakali, chodzić nie wolno, ale też raczej fortuny nikt na psim wynajmie nie zrobi. Dlaczego? A dlatego, że spacer z czworonogiem stał się jedną z nielicznych możliwości opuszczenia ciasnego mieszkania i mało który „więzień epidemii” zrezygnuje z należnej przepustki.
    Skoro nasz pies dał nam zupełnie niespodzianie uprzywilejowaną pozycję, myślę że warto poświęcić mu trochę uwagi i dowiedzieć się, co to właściwie za żyjątko.
Jest wiele książek o psach, niektóre są świetne, inne głupie, a nawet niebezpieczne. Za te ostatnie uważam pozycje forsujące teorię dążenia psa do dominacji nad człowiekiem. Zwolennicy tej teorii często preferują rozwiązania siłowe w tresurze psa, sądzą, że psu trzeba pokazać, kto rządzi. A niepotrzebnie, bo pies nie jest naszym wrogiem, tylko sojusznikiem.

Jest w Wypożyczalni książka, która jest jak olśnienie, pozwala przedefiniować cały dotychczasowy stosunek do psów. „I tak człowiek trafił na psa” K. Lorenza to 150 stron czarującej historii o kudłatych przyjaciołach. Książka napisana 70 lat temu zachwyca równo stylem jak i treścią. Jest pełna fenomenalnych anegdot o sytuacjach naprawdę niezwykłych, jak pogoń za kotem po drzewie, jak i skrajnie prozaicznych, ale napisanych takim językiem, że można by je cytować przy obiedzie. Lorenz pięknym językiem opowiada o swoich psach, przy czym każda historia dotyczy innego aspektu psiego zachowania. Dowiadujemy się, dlaczego psa nie ma sensu bić, dlaczego lepiej nagradzać niż karać, czy pies nas kocha i jaki dokładnie ma wyraz pyska, gdy się boi.
Ale przede wszystkim autor uświadamia nam, co to w ogóle jest pies. Cierpliwie i bez agresji tłumaczy, że to nie człowiek i nie wilk, ma swój unikalny charakter, a co za tym idzie potrzeby i dążenia. Jeśli właściciel to zrozumie, jego współistnienie z psem nabierze nowego wymiaru.
  Jaka jest często płaszczyzna porozumienia między człowiekiem, a jego psem? Żadna. Dlatego opis kolejnej fenomenalnej książki zacznę od jej końca. Autorka streszcza tu zachowanie nierozumianego psa. To zwierzę, które niszczy meble, ujada, reaguje lękiem na dźwięk, inne psy i ludzi, jest agresywne i ciągnie na smyczy. Jednym słowem utrapienie na kilkanaście lat.
 
https://bit.ly/2K9yHkt

Książka „Sygnały uspokajające. Jak psy unikają konfliktów” T. Rugaas to swego rodzaju słownik psio – ludzki. Porównać ją można do podręcznika nauki obcego języka, w dodatku tego,którym posługuje się nasz domowy native-speaker. Według autorki język ten jest subtelny i ciągle w fazie badań, ale trochę uwagi wystarczy, aby go poznać. Jak wskazuje tytuł, treść dotyczy przede wszystkim sygnałów uspokajających. Psy dysponują dużym zasobem tego typu sygnałów. Wynika to z faktu, że zgodnie z tezą Lorenza, nie dążą do dominacji i konfliktu, ale przeciwnie, usilnie próbują do konfliktu w ogóle nie dopuścić. Nie tylko między przedstawicielami swojego gatunku, ale też między ludźmi. Z tego powodu ziewają i oblizują się, kiedy krzyczymy, próbują rozdzielić tańczących, czy odwracają głowę, kiedy je zbyt natarczywie przytulamy.
   Rugaas każdy rodzaj sygnału ilustruje dokładnym opisem sytuacji i zachowania psa. Świetne są też zdjęcia, na każdym możemy zobaczyć dokładne odbicie zachowania własnego psa, i w końcu zrozumieć, co chciał nam przekazać.
    Co ciekawe, autorka uważa, że językiem psa może z powodzeniem posługiwać się człowiek. Oczywiście w ograniczonym stopniu, nie skulimy przecież uszu, ani nie zsiusiamy na podłogę, ale możemy stanąć bokiem, tyłem, ziewnąć, usiąść, czy choćby nie patrzeć psu w oczy. To może ułatwić nam spotkanie z nadpobudliwym obcym psem, a także zmniejszyć stres i ułatwić życie naszemu ulubieńcowi.
   Zatem zapraszam po lekturę do Wypożyczalni, kiedy już będzie otwarta, a póki co obserwujmy nasze psy.

 Anka